Tak, tytuł posta zaczerpnęłam z jednej z moich ulubionych komedii, tak, dobrze kojarzycie, chodzi o Mumio ;). Po mojej ostatniej przeprowadzce FINALLY włączono mi net, dzięki czemu znów, po dłuuugiej przerwie, mogę być z Wami, co niezmiernie mnie cieszy ;). Wiele się zmieniło, wnioski są różne, a oto wybrane :
1. Nie gromadź rzeczy, nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci się pakować ;).
2. Kiedy ci zbyt wygodnie, czas coś namieszać ;P.
3. Banał, lecz jakże prawdziwy: nigdy nie mów nigdy.
Zasilone moimi ludowymi mądrościami możecie teraz przejść do dalszej części posta, w której to powracam do zagadnień zdecydowanie kosmetycznych :).
Wącham, obwąchuję, zaciągam się ;).
Wiecie że jako zdecydowany wąchaciel zwracam uwagę głównie (oprócz właściwości pielęgnacyjnych, rzecz jasna) na zapach kosmetyków których używam. Chciałam więc przedstawić Wam moich ostatnio odkrytych/ zdobytych aromatycznych ulubieńców.
Pielęgnacja twarzy:
1. Przeciwstarzeniowe (chlip, chlip ...)
serum Sanoflore - kosmetyk naturalny, choć w nienaturalnie wysokiej cenie (ok. 100 zł.), fantastycznie pachnący
wyciągami ziołowymi, mnie zapach kojarzy się z wrzosami i melisą. Działa wybitnie uspokajająco nie tylko na podrażnioną i suchą skórę twarzy (wchłania się błyskawicznie mimo że to olejek!) ale i na zszarganą nerwami duszyczkę. Gorąco polecam, zwłaszcza jeśli uda się Wam dostać je w niższej cenie.
2. Tonik do twarzy Oriflame - wg opisu producenta jest to tonik organiczny, choć skład ujawnia coś innego... Kosmetyk w przyjemnej cenie (korzystając z okazji, zamówiłam go w cenie ok. 10 zł. - buteleczka 150 ml.), ładnym opakowaniu, delikatny w działaniu, bezalkoholowy, za to z dodatkiem gliceryny i mocznika. Pachnie ... borówkami! I mimo że zapach zawdzięczamy chemicznej kompozycji, biorę! I skuszę się zapewne jeszcze nie raz ;).
Pielęgnacja ciała:
3. Budyń :) tak, budyń, w dodatku czekoladowo - pomarańczowy, hypoalergiczny i przeznaczony głównie dla ... dzieci. Jest to oczywiście kosmetyk do pielęgnacji ciała dla właścicielek (i właścicieli) skóry wrażliwej. Ładnie się wchłania, jest wydajny, porządnie nawilża i delikatnie natłuszcza skórę. I ten zapach! Dla mnie najbardziej wyczuwalna jest nuta świeżej pomarańczy, albo nawet mieszanki pomarańczy i mandarynek. Czekoladę czuję zdecydowanie mniej intensywnie. I choć z dziecka pozostał mi już tylko wzrost :P, to chętnie raczę się tym specyfikiem :). Cena - około 15 zł. za słoiczek o pojemności 140 ml.
4. Peeling do ciała wyprodukowany przez gabinetową firmę Charmine Rose - Moroccan Orange Body Peeling - łączy w sobie drobinki cukru i soli. Złuszcza nieźle, choć nie jest zdzierakiem super-mocnym. Używam go z upodobaniem dwa-trzy razy w tygodniu. Nie "rysuje" skóry, nie kaleczy, a zapach określiłabym jako pomarańczowo-grapefruitowy, z lekką "kosmetyczną" (czyt. "chemiczną") nutą, która jednak wcale mi nie przeszkadza, mam nawet wrażenie że świetnie wzbogaca owocową kompozycję :). Poprawia humor, energetyzuje, kto wie, może nawet endorfiny się wydzielają ... ;). Fajny kosmetyk, polecam wszystkim maniaczkom cytrusowych aromatów. Kupiłam go u mojej zaprzyjaźnionej pani kosmetyczki płacąc 30 zł. za 200 ml. produktu.
Tak w ogóle, rozmawiałyśmy ostatnio z Asią
http://wyprzedazmarzen.blogspot.com/o zapachach. Joanna ma teraz zdecydowaną jazdę na
róże i czekoladę, mnie znów trafiły cytrusy, owoce egzotyczne i zielno-kwiatowe aromaty. A jakie są
wasze ulubione zapachy w kosmetykach?
Buziak, K.