poniedziałek, 25 listopada 2013

Spóźniony photomix ;)

Wstaję rano i przez chwilę nie wiem jaki to dzień. Banał "czas płynie szybko" nabrał teraz dla mnie realnego znaczenia. I jest dobrze, dużo pracy, wrażeń, życzliwych ludzi wokół. Czas na lekko spóźniony photomix z ubiegłego tygodnia :).


Sernik z wiśniami, grzech obżarstwa ;).


W końcu i ja czytam Cyrk Nocy.


Szare futro w trakcie drzemki.


Mam, mam, mam! Pięć mini syropków do kawy, pyszota!


Śliwka to jeden z moich ulubionych zimowych odcieni ... a kolejnym są wszelkie "biżutki".


I na koniec tygodnia krótka wizyta w Krakowie (szkoda że tylko 3 godzinki ...) i latte na rozgrzewkę ;)


Buziak!

PS: Jak tam wasze szaleństwa w Rossku? Ja swoje pokaże Wam jutro, zapraszam ;).

K.

środa, 20 listopada 2013

Mini haul kosmetyczny


Słabo dziś zaczął mi się dzień, otóż śniło mi się że zaspałam do pracy, a ponieważ w moim fachu o spóźnieniach mowy być nie może, obudziłam się autentycznie zlana potem i stwierdziłam że zegarek wskazuje 7.25. W pracy powinnam być najpóźniej 7.55. Wyobraźcie sobie mojego porannego spida, dopracowaną fryzurę i ogólny look ;). O kawie mogłam co najwyżej pomarzyć i godziny pracy spędziłam w umysłowym odrętwieniu ;). Nic to, po południu odpoczęłam, zregenerowałam się i wyruszyłam do Rossmanna po paszę dla Szarego ;). Karma została kupiona, ale do koszyczka zaplątało mi się jeszcze kilka NIEZBĘDNYCH, TAK, NIEZBĘDNYCH kosmetyków. Oto i one:


Gwiazda zestawu - nowy żel OS o zapachu mandarynki i bazylii, słodki, lekko ziołowy, piękny :). Słodycz i orzeźwienie, oto co lubię pod prysznicem ;). Jeśli macie na niego ochotę, okazja jest dobra ponieważ cena żeli OS została akurat obniżona ( coś około 6 zł.). W ofercie są jeszcze dwa nowe zapachy - kokos (dla mnie zapach był zbyt chemiczny) i malina z czymśtam (bardzo, bardzo słodka). 


Produktów do ust mam co niemiara, ale ujrzałam rabarbar ... Sztyfty Isana są tanie (ok. 5 zł), na długo nawilżają usta i ładnie pachną, gorzej natomiast z posmakiem ... Tak jest i tym razem, balsam daje dobre nawilżenie (wypróbowałam od razu ;)), pachnie rzeczywiście jak rabarbar z dodatkiem malin, ale smaczek ma mydlany, niestety. Za to ładnie wygląda na ustach, daje efekt delikatnego "rozświetlenia" i podbija naturalny kolor ust. Fajny :).


I na koniec zapasik masek z Ziaji. Tym razem zdecydowałam się na zupełnie inne niż do tej pory (zazwyczaj wybierałam maseczki z żółtą lub brązową glinką) i wybrałam maskę z glinką różową, maskę phyto-activ i kozie mleko - wszystkie mają za zadanie porządnie nawilżyć skórę i zlikwidować wszelkie podrażnienia, a ponieważ borykam się znów z zapaleniem łojotokowym, na takim właśnie działaniu aktualnie najbardziej mi zależy.

Przy okazji obejrzałam sobie półki z kolorówką, wyglądają na bardzo porządnie zaopatrzone ;). W piątek wybieram się na kolejne mini-łowy, tym razem oczywiście kolorówkowe. Polecicie mi coś? ;) Buziak!

K.

wtorek, 19 listopada 2013

Demakijaż cery wrażliwej i skłonnej do zanieczyszczeń - według Cupcake.

Rzadko która z nas lubi zmywać z siebie resztki tuszu, cieni i podkładu ;). Ja na przykład bardzo nie lubię, więc staram się umilać sobie te przykre chwile jak tylko mogę.

  1. Po pierwsze - wybieram produkty które rzeczywiście służą mojej cerze.
  2. Po drugie - stawiam (jak zawsze ... ) na przyjemne zapachy i konsystencje.
  3. Po trzecie - co jakiś czas szaleję i wybieram produkt typu "nie powinnam, ale ...", czyli na przykład coś z wyższej półki ;).
Ostatnio udało mi się dobrać trio które szczególnie służy mojej kapryśnej skórze. Ten zestaw sprawdza się nawet przy zapaleniu łojotokowym.

A oto dzisiejsi bohaterowie:


Demakijaż oczu należy do Bielendy - płynu dwufazowego Awokado, znanego już chyba wszystkim. Póki co jest to moja ulubiona dwufaza - płyn skutecznie usuwa tusz (także wodoodporny), nie przesusza skóry, nie podrażnia oczu, nie daje efektu mgły. Do tego jest dostępny w większości drogerii, wydajny i tani (ok. 10 zł.)


Podkład (aktualnie Dermablend Vichy) i korektor usuwam - uwaga uwaga - mleczkiem, które wyjątkowo polubiłam. Wypatrzyłam je już dłuższy czas temu w jakimś sklepie internetowym (niestety nie pamiętam jakim ...), zamówiłam, odstawiłam na półkę, zapomniałam. A teraz nagle okazało się że tak bardzo się lubimy, chlip. Nie widziałam tego produktu w żadnej drogerii, może Wy mi pomożecie w poszukiwaniach? A chodzi o mleczko francuskiej firmy "Be save!" która produkuje kosmetyki organiczne. Mleczko ma właściwości odżywcze i nawilżające, nie podrażnia skóry i ma świetny poślizg co zapobiega niepotrzebnemu naciąganiu skóry przy demakijażu. Nakładam odrobinę produktu na twarz "ręcznie", rozprowadzam i usuwam płatkami kosmetycznymi.

Opis producenta: Delikatne i kremowe mleczko organiczne do demakijażu. Łagodnie usuwa makijaż bez podrażniania skóry. Roślinne organiczne aktywne składniki nawilżają skórę. (...) 98% wszystkich składników naturalnego pochodzenia, 21 wszystkich składników pochodzi z upraw organicznych.

W składzie kosmetyku znajdziemy m. in. miętę, masło shea, wosk pszczeli, wyciąg z ryżu.

Buteleczka zawiera 200 ml. bardzo wydajnego produktu o świeżym, przyjemnym zapachu (który kojarzy mi się z sokiem jabłkowym i kremem nivea równocześnie ;)). Ceny nie pamiętam, nie żałuję ;).


Następnie przechodzę do mycia twarzy żelem, zwanym musem ;), nie mam pojęcia czemu. Żel (mus?) jest gęsty, ma przyjemny ziołowy zapach, dobrze się pieni i nie powoduje efektu ściągnięcia skóry po myciu, a to dla mnie podstawa. Do tego został wyprodukowany przez Planeta Organica, a już kilka produktów tej firmy dobrze się "u mnie" sprawdziło. Żel znajduje się w dość wygodnej w użyciu plastikowej butli (200 ml.) z zamknięciem typu "press" co znacznie ułatwia mi życie - produkt nie wydostaje się z butelki, nie cieknie po szafkach a równocześnie łatwo się do niego dobrać ;). W jednej z drogerii internetowych zapłaciłam za ten kosmetyk około 20 zł.

Producent informuje: Żelowy mus do mycia twarzy (dla wszystkich typów skóry) to sposób na delikatne oczyszczenie skóry bez mydła. Stworzony na bazie oleju migdałowego zapewnia skórze delikatne oczyszczenie i nawilżenie. W składzie produktu znajdują się unikatowe składniki i wartościowe oleje delikatnie odżywiające skórę. Mus nie wywołuje podrażnień podczas mycia, zmiękcza skórę, zmywa makijaż, eliminuje nieprzyjemne uczucie suchości i szorstkości skóry. Olej Wetiweria i kwiatów pomarańczowego drzewa nawilżają i dodają skórze zachwycającego aromatu.

Zainteresowane ;)? Lubicie mleczka czy jesteście zdecydowanymi zwolenniczkami miceli? Macie swoich demakijażowych ulubieńców?

K.


poniedziałek, 18 listopada 2013

Suche dłonie i trzech sprawdzonych ratowników :).

Idzie zima, nie ma co. 

W domu grzeję się pod kocykiem, wdycham pachnące olejki, a na zewnątrz przyspieszam kroku żeby jak najszybciej dotrzeć do celu. Nakładam najgrubsze kominy. Nie znoszę zimna! I moje dłonie też go nie znoszą. Co roku w jesienno-zimowym czasie ich skóra staje się sucha, wrażliwa i szorstka. Ale walczymy ;). Na podorędziu mam trzy sprawdzone naręczne kosmetyki które dzisiaj Wam przedstawię.



1. Zawsze przy łóżku.



Gęsty, maślany krem-maska o różanym, subtelnym zapachu. Nie wchłania się szybko, o nie, i jest to jego zaleta - pozostawiony na noc spokojnie wnika w skórę dłoni "hartując" je przed kolejnym dniem. Warto wspomnieć że moim zdaniem kosmetyk nie przejawia szczególnych funkcji naprawczych, ale przy codziennej systematycznej pielęgnacji okazuje się naprawdę skuteczny. Producent zaleca stosowanie maski "pod rękawiczki" przez 20 minut, ja wolę sposób mniej kłopotliwy - nakładam produkt na noc, niezbyt grubą warstwą. Rano dłonie są dobrze nawilżone, a ja mam czyste sumienie ;).

Jeśli chodzi o najciekawsze składniki, wypatrzyłam masło shea, wosk pszczeli, proteiny ryżowe, wyciąg z pereł, alantoinę i panthenol. Nie polecam maseczki tym z Was, które nie tolerują w składzie PEGów - w tym kosmetyku doliczyłam się dwóch.

Maska jest produktem bardzo wydajnym, niewielka ilość kosmetyku wystarcza do przykrycia skóry dłoni pachnącą różami "kołderką". Moim zdaniem piękny zapach to olbrzymi atut.

Mój kosmetyk opakowany jest w słoiczek, ale na stronie producenta maska występuje w zmienionym opakowaniu - tubie. Ponieważ maskę dostałam w prezencie nie mam pojęcia jaka jest jej cena, producent nie udostępnia takiej informacji na swojej stronie internetowej.

Dostępność - sklepy "Organique". 

2. Zawsze w kuchni.


Słodkawo pachnący, lekki i szybko wchłaniający się krem w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką - Balea z masłem shea i olejkiem arganowym. Język niemiecki jest dla mnie niestety kodem kompletnie niezrozumiałym, wobec czego przedstawię Wam wyłącznie własną subiektywną opinię, wolną od producenckich obietnic.

Lekka formuła kremu zapewnia szybkie wchłanianie się produktu, co znacznie ułatwia życie ;). Krem szybko nawilża i koi przesuszoną skórę. Jest bardzo wydajny, po myciu dłonie nadal pozostają nawilżone, no i pompka! Zdecydowanie polecam :).

A oto wybrane składniki: gliceryna, masło shea (wysoko w składzie!), panthenol, olej arganowy (mniej więcej w połowie listy), PEGów brak.

Dostępność - drogerie DM (ciągle nie w Polsce, niestety ...) i drogerie internetowe oraz Allegro. Cena - około 12 zł. Pojemność - 300 ml.

3. Zawsze w torebce.


Znany wszystkim krem Isana, tym razem w wersji z mocznikiem. Gęsty, świetnie się wchłania (pozostawiając jednak nienachalną warstewkę ochronną). Po wmasowaniu kremu dłonie stają się odczuwalnie nawilżone, lekko natłuszczone, przy dłoniach spierzchniętych krem przyniósł mi prawdziwą ulgę. Skóra przestała swędzieć i odzyskała ładny kolor, w miejsce czerwonych plam ;).

Skład? Olej sojowy, mocznik, masło shea, wosk pszczeli, pahthenol i inni - bez PEGów.

Gdybym miała wybrać jeden z prezentowanych tutaj produktów wybrałabym właśnie krem Isany - jest najbardziej uniwersalny i bardzo skuteczny. Do tego cena - około 4 zł. za 100 ml. bardzo wydajnego kosmetyku w wygodnej tubie. Dostępność - również bardzo dobra (R ;)).


Czy któryś z kosmetyków Was zainteresował? Używacie masek do rąk? Napiszcie :).

K.

niedziela, 17 listopada 2013

Fotomiks - co się działo jak mnie tu nie było ;).

Niedzielnie i niekosmetycznie ;). Co robiłam w realnym świecie gdy nie było mnie na blogspocie? Subiektywny i szybki przegląd zdjęć, zapraszam Was Kochane!


 Odpoczywałam :) Hel, Jastarnia, Gdynia ...






Malowałam paznokcie. Na czerwono! W błysku i macie ;).



Zaopatrywałam lodówkę w niezbędne do życia produkty ;P
Gdyż o nerki trzeba dbać.


Oddawałam się rozrywkom gastronomicznym - piekłam i pożerałam na zmianę. Tutaj piegus, ciasteczka z mąki gryczanej z czekoladą oraz muffiny z granolą. I tarrrta!



W świetnym towarzystwie (BUZIAKI!!!) odwiedzałam "Hecę". Polecam latte z pikantnym syropem!



Popadałam w świeczkomanię :) marząc o YC.


I robiłam całe mnóstwo innych rzeczy ;).

A jutro zapraszam na post totalnie kosmetyczny :) 

K.

sobota, 16 listopada 2013

Zmiany, zmiany ... ;) i najnowsi zapachowi ulubieńcy.

Tak, tytuł posta zaczerpnęłam z jednej z moich ulubionych komedii, tak, dobrze kojarzycie, chodzi o Mumio ;). Po mojej ostatniej przeprowadzce FINALLY włączono mi net, dzięki czemu znów, po dłuuugiej przerwie, mogę być z Wami, co niezmiernie mnie cieszy ;). Wiele się zmieniło, wnioski są różne, a oto wybrane :

1. Nie gromadź rzeczy, nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci się pakować ;).
2. Kiedy ci zbyt wygodnie, czas coś namieszać ;P.
3. Banał, lecz jakże prawdziwy: nigdy nie mów nigdy.

Zasilone moimi ludowymi mądrościami możecie teraz przejść do dalszej części posta, w której to powracam do zagadnień zdecydowanie kosmetycznych :).

Wącham, obwąchuję, zaciągam się ;).




Wiecie że jako zdecydowany wąchaciel zwracam uwagę głównie (oprócz właściwości pielęgnacyjnych, rzecz jasna) na zapach kosmetyków których używam. Chciałam więc przedstawić Wam moich  ostatnio odkrytych/ zdobytych aromatycznych ulubieńców.

Pielęgnacja twarzy:


1. Przeciwstarzeniowe (chlip, chlip ...) serum Sanoflore - kosmetyk naturalny, choć w nienaturalnie wysokiej cenie (ok. 100 zł.), fantastycznie pachnący wyciągami ziołowymi, mnie zapach kojarzy się z wrzosami i melisą. Działa wybitnie uspokajająco nie tylko na podrażnioną i suchą skórę twarzy (wchłania się błyskawicznie mimo że to olejek!) ale i na zszarganą nerwami duszyczkę. Gorąco polecam, zwłaszcza jeśli uda się Wam dostać je w niższej cenie.



2. Tonik do twarzy Oriflame - wg opisu producenta jest to tonik organiczny, choć skład ujawnia coś innego... Kosmetyk w przyjemnej cenie (korzystając z okazji, zamówiłam go w cenie ok. 10 zł. - buteleczka 150 ml.), ładnym opakowaniu, delikatny w działaniu, bezalkoholowy, za to z dodatkiem gliceryny i mocznika. Pachnie ... borówkami! I mimo że zapach zawdzięczamy chemicznej kompozycji, biorę! I skuszę się zapewne jeszcze nie raz ;).


Pielęgnacja ciała:


3. Budyń :) tak, budyń, w dodatku czekoladowo - pomarańczowy, hypoalergiczny i przeznaczony głównie dla ... dzieci. Jest to oczywiście kosmetyk do pielęgnacji ciała dla właścicielek (i właścicieli) skóry wrażliwej. Ładnie się wchłania, jest wydajny, porządnie nawilża i delikatnie natłuszcza skórę. I ten zapach! Dla mnie najbardziej wyczuwalna jest nuta świeżej pomarańczy, albo nawet mieszanki pomarańczy i mandarynek. Czekoladę czuję zdecydowanie mniej intensywnie. I choć z dziecka pozostał mi już tylko wzrost :P, to chętnie raczę się tym specyfikiem :). Cena - około 15 zł. za słoiczek o pojemności 140 ml.




4. Peeling do ciała wyprodukowany przez gabinetową firmę Charmine Rose - Moroccan Orange Body Peeling - łączy w sobie drobinki cukru i soli. Złuszcza nieźle, choć nie jest zdzierakiem super-mocnym. Używam go z upodobaniem dwa-trzy razy w tygodniu. Nie "rysuje" skóry, nie kaleczy, a zapach określiłabym jako pomarańczowo-grapefruitowy, z lekką "kosmetyczną" (czyt. "chemiczną") nutą, która jednak wcale mi nie przeszkadza, mam nawet wrażenie że świetnie wzbogaca owocową kompozycję :). Poprawia humor, energetyzuje, kto wie, może nawet endorfiny się wydzielają ... ;). Fajny kosmetyk, polecam wszystkim maniaczkom cytrusowych aromatów. Kupiłam go u mojej zaprzyjaźnionej pani kosmetyczki płacąc 30 zł. za 200 ml. produktu.


Tak w ogóle, rozmawiałyśmy ostatnio z Asią http://wyprzedazmarzen.blogspot.com/o zapachach. Joanna ma teraz zdecydowaną jazdę na róże i czekoladę, mnie znów trafiły cytrusy, owoce egzotyczne i zielno-kwiatowe aromaty. A jakie są wasze ulubione zapachy w kosmetykach? 

Buziak, K.