Nazwa brzmi apetycznie i zachęcająco - "Serum czekoladowo-papajowe do pielęgnacji ciała". Słoiczek , jak to u Biongo Spa, jest poręczny i estetyczny, etykietka nieprzeładowana, ładna - brak tylko/ aż opisu działania produktu ( a nazwa "serum" zobowiązuje). Ale fanki czekolady będą zawiedzione ... bo kiedy otworzą słoiczek okaże się, ze nuta zapachowa kosmetyku to właściwie papaja ze znikomą, trudno wyczuwalną nutką czekolady. Ponieważ zapach papai wybitnie mi nie odpowiada, kosmetyk przekazałam do testów mojej kochanej Sis, która serum i jego zapachem jest ... zachwycona. A jesteśmy ciut odmiennymi typami konsumentek, jeśli idzie o kosmetyki...
Na co przede wszystkim zwraca uwagę Cupcake?
- zapach;
- opakowanie MUSI mi się podobać i już;
- opis działania vel obietnice producenta których nie muszę szukać po necie;
- skład (bo troszkę się już od Was nauczyłam :));
- oczywiście skuteczność działania i przyjemność płynąca ze stosowania kosmetyku.
Opkakowanie serum ucieszyło me oczy, ale zapach przekreślił możliwość dalszego testowania. Co do składu - parafina na trzecim miejscu mnie zniechęca. Już wiem od czego miewałam kiedyś nagłe wizyty nieprzyjaciół na dekolcie...
Na co przede wszystkim zwraca uwagę Sis?
- zapach :P;
- oczekuje porządnego nawilżenia (skóra sucha);
- konsystencja - zbita i gęsta, nie lepka w żadnym razie;
- miłe dla oka opakowanie.
Sis zachwyciła się prezentem, następnie jego zapachem (!). Stosuje, chwali sobie, wącha dla przyjemnosci, stopień nawilżenia skóry po użyciu produktu jej odpowiada, konsystencja - jak najbardziej, opakowanie także.
Podsumowanie:
Zapach - albo go pokochacie, albo zniechęci Was na wieki ;).
Kto źle znosi obecność parafiny w tego typu produktach nie będzie zadowolony.
Konsystencja jest typowa dla maseł - zbita i gęsta, łatwo się rozsmarowuje i dość łatwo wchłania (testy na skórze suchej).
Kto chciałby się dowiedzieć co serum dla nas uczynić może - informacje znajdzie na stronie producenta KLIK , nie na opakowaniu.
Cena - 16 zł/ 150 g.
I jak, próbujecie czy odpuszczacie?
Przedwigilijny buziak - K.
ja na razie odpuszczam :) chociaż kusiło :)
OdpowiedzUsuńBo tak ładnie wygląda :)
UsuńMnie także zapach nie przypadł do gustu, ale mimo wszystko stosowałam to serum. Natomiast moja mama uwielbia ten zapach :P
OdpowiedzUsuńHa! Wszystko zależy od zapachu!!!
Usuńskoro zapach jest tu taki kluczowy, to musiałabym je koniecznie obwąchać ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, "w ciemno" nie ma co próbować ... ;)
OdpowiedzUsuńpolecam :)
OdpowiedzUsuńjakbyś chciała wypróbować, żeby nie kupować w ciemno mogę i z Tobą się podzielić, ale niestety buteleczek i pojemniczków już mi brakło :(
Pojemniczek chętnie znajdę ;))), dzięki ;*!
Usuńciekawa recenzja ;DDD fajnie polaczenie tematu z siostra ;DDD ja mam narazie tyle tych kosmetykow ze sie nawte nie rozgladam bo bym wsyztsko najchetniej przygarnela ;D
OdpowiedzUsuńTeż miałam taki okres ;P!
UsuńCzy ja lubię papaję? Hm.... Twój post skłonił mnie do refleksji nad tym, jaki ja mam właściwie stosunek do papai :P
OdpowiedzUsuń;P
UsuńZgiń, przepadnij! <= to do serum oczywiście, nie do Ciebie, Babeczko :)
OdpowiedzUsuńMiałam miętowe i zrobiło mi jesień średniowiecza na... dekolcie ;D
Ha! Wiedziałam ze to parafina!!!
UsuńNo jasne, że parafina. Świństwo przebrzydłe :)
UsuńWesołych świąt!!!
Wszystkiego dobrego na święta!
OdpowiedzUsuń