Po prezentacji moich dwóch aktualnie ulubionych pielęgnacyjnych preparatów do ust przyszła pora na prezentację słynnego "Figs & Rouge Balm" które znalazłam w jednym z jesiennych pudełek Glossy Box.
Czytałam o nim, oglądałam w drogerii, cieszyłam się jak dziecko kiedy dorwałam go w swoje łapki. I co? Po pierwsze, uwagę zwraca śliczne metalowe pudełeczko, wytłaczane literki, ciekawy motyw kwiatowy. Otwieramy i uch uch - dopada nas zapach. Podświadomie, mimo wyraźnego napisu "Peppermint & Tea Tree" spodziewałam się delikatnego, słodkawego aromatu z domieszką mięty. Tymczasem zapach balsamu pozostawia wiele do życzenia. Dla mnie jest zbyt ostry, wręcz "piekący". Nic to - można się przyzwyczaić i zaakceptować. Ale ... konsystencja. Zobaczcie:
Jest niejednolita, ziarnista. Pod wpływem ciepła ciała "granulki" się rozpuszczają, ale przy nakładaniu balsamu na usta dają dość nieprzyjemne wrażenie. Ogólnie mówiąc, "Figs & Rouge" słabo sprawdza się jako balsam do ust. Chroni cienką warstewką, na krótko, po pewnym czasie od nałożenia usta są jeszcze bardziej suche niż przaed aplikacją specyfiku.
No dobrze, było "against", teraz zapraszam na "for" ;).
Na opakowaniu znajdziemy informację dotyczącą "polecanych miejsc aplikacji" ;P. Producent zachęca nas do stosowania kosmetyku na twarz i na ciało. Na twarzy balsamu nie miałam okazji wypróbować, ale na rękach, łokciach i kolanach spisywał się jako porządny nawilżacz.
Tylko czy warto zapłacić ok. 20 zł. za pudełeczko zawierające 9 ml. produktu którego działanie przypomina działanie maści oliwkowej Ziaji? "Figs & Rouge" to kosmetyk organiczny, ale mimo wszystko chyba nie ...
Ja mam w zapasie jeszcze jedno pudełeczko (z GB mojej Sis którą zapach balsamu zniechęcił na stałe ...), zużyję kosmetyk chętnie, ale raczej nie skuszę się na zakup specyfiku który łatwo można zastapić tańszym ( a może i lepszym) odpowiednikiem ...
Znacie "Figs & Rouge"? Próbowałyście może innych wersji zapachowych? Jak się u Was sprawdził ten słynny balsam?
Buziak,
K.
Nie kupię, dzięki :) A się zastanawiałam :)
OdpowiedzUsuńChyba nie warto :/
UsuńNie znałam tego produktu
OdpowiedzUsuńNiestety nic specjalnego ...
Usuńnie znam ale jakoś nie ciągnie mnie do tego produktu :)
OdpowiedzUsuńI dobrze!
Usuńnie miałam z nimi do czynienia, ale chyba ten zapach nie przypadłby mi do gustu, w takich kosmetykach wolę kiedy pachną słodko :)
OdpowiedzUsuńJa także, zdecydowanie!
Usuńmam właśnie w użyciu ten balsam (tylko że różany) i też z jakiegoś boxa. Wielkiego szału rzeczywiście nie robi, ale i tragedii nie ma. Zapach jest w porządku, przyjemny. Co do konsystencji, to jest trochę ziarnista, ale balsam się topi w oka mgnieniu- już na palcu, zanim go położę na usta, więc nie czuję jakiegoś dyskomfortu. Przetestować można, ale czy kupić? Jest wiele lepszych np. Tisane;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, przetestować - czemu nie? Ale z kupowaniem raczej bym się wstrzymała ...
Usuńzgadzam sie z kazym twoim slowem, dodam jeszcze ze jest strasznie malo wydajny ale ja pewnie swojego nie zuzyje do konca bo pudeleczko z nieznanych mi powodow chyba sie obrazilo i zassalo sie na amen i nie mam jak go otworzyc :)
OdpowiedzUsuńz cena to chyba sie grubo pomylili. tutaj tylko pudeleczko jest fajne i tyle :)
Tak, wygląda ślicznie. Szkoda że zawartość rozczarowuje :/.
UsuńMiałam kilka razy różany..bez szału;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie...
UsuńOpakowanie śliczne, bardzo w "moim" stylu. Szkoda, że na tym kończą się plusy.
OdpowiedzUsuńJak chcesz to dam Ci pudełeczko, będę miała drugie bo balsam jakoś zużyć muszę ;).
UsuńHehe, to zachowaj je dla mnie :)
UsuńA tak mnie kusiły te balsamy, czytałam bardzo pozytywne opinie. A tu klops.
Nie znałam i chyba po przeczytaniu nie poznam :-)
OdpowiedzUsuńNie polecam ;).
UsuńJakie piękne opakowanie z tłoczeniami - jakie my kobiety jesteśmy sroki w tej kwestii :)
OdpowiedzUsuńOj tak :)!
UsuńSuper blog, baaardzo interesujący :-) tym sposobem obserwuję i zapraszam do kliknięcia obserwacji i do komentowania u mnie - Agatuszkaa.blogspot.com, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńnie używałam, nie słyszałam i chyba dobrze że tak się stało :)
OdpowiedzUsuńdziekuję za pochwały pazurków :*
Zdecydowanie! :*
UsuńA ja bardzo lubiłam ten balsam. :) Zapach faktycznie był ostrzejszy, ale z łatwością mogłam odnaleźć w nim słodką nutę. Natomiast te grudki, to zapewne masło shea. U mnie topiły się błyskawicznie. :)
OdpowiedzUsuńA mnie one strasznie denerwowały ... Lubię jednolite konsystencje.
UsuńJa mam wersję różaną i zapach mnie nie zachwycił. Staram się zużyć to mazidełko i ostatnio ląduje głównie na łokciach.
OdpowiedzUsuńPolecam też na kolana ;)
UsuńNie miałam tych balsamów, ale do kitu, że ma taką dziwną konsystencję.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie to drażni.
Usuńmi właśnie zawsze szkoda kasy, tym bardziej jak się człowiek skusi takim pięknym opakowaniem a potem zużywa jak za karę ;)
OdpowiedzUsuńHehe o tak!
UsuńJa mam różany i u mnie się nie sprawdził. Na dniach też napiszę recenzję ;)
OdpowiedzUsuńCzekam :)!
Usuńkuurcze pewnie bym zkaupila ze wzgledu na opakowanie ale widzac ta konsystencje? uuuuugh nie!
OdpowiedzUsuńOj nie podoba mi się konsystencja, w sprawie pielęgnacji ust najbardziej ufam Carmexowi;)
OdpowiedzUsuńOpakowanie kusi ale już te nieapetyczne granulki odstraszają! Ja do pielęgnacji ust uwielbiam Tisane, u mnie sprawdza się najlepiej :)
OdpowiedzUsuńNo i znowu przegapiłam spotkanie blogerek! :(
OdpowiedzUsuń