środa, 30 lipca 2014

Nowe ...

... przyszło. Moja fascynacja kosmetycznymi zagadnieniami nieco przybladła, pewnie dlatego że wypróbowałam przez ostatnie dwa lata tony produktów. Niestety część z nich okazała się kompletnymi porażkami co skłoniło mnie do rozsądniejszych decyzji w czasie "urodowych" zakupów. Mniej, ale lepiej - oto moja aktualna dewiza ;). Tym czasem wciągnęło mnie gotowanie, szycie (!) i wszelkie inne aspekty zwyczajnego życia. Ale blogowania mi brakowało... Stąd pomysł żeby wrócić ale w nieco innym wydaniu. Bardzo serdecznie zapraszam Was na stronę http://babeczka34.blogspot.com/ gdzie będę kontynuowała moją blogową działalność, choć w innym, mniej kosmetycznym duchu. Buziaki!



K.

wtorek, 13 maja 2014

Czego nie robić swoim włosom ...

Z długich ładnych włosów po pół roku pielęgnacyjnych wygłupów pozostała mi jeno fryzurka do ramion. Czemu, ach czemu? Oto lista moich włosowych grzeszków przez które straciłam 10 cm z długości!!!

żródło : http://m.dziennik.pl/wiecej/kobieta/uroda-kobieta/sprawdzone-sposoby-na-regeneracje-slabych-wlosow

1. Ciągłe kombinowanie z pielęgnacją.

Zbyt często zmieniałam szampony i odżywki. Pielęgnacyjne rezultaty ciągle nie spełniały moich oczekiwań, przechodziłam więc płynnie od silikonów do olejowania, potem do szamponów naturalnych, w końcu do nabłyszczaczy. Wydawałam bajońskie sumy na kosmetyki które po tygodniu lądowały w koszu. Tak, niecierpliwość to pierwszy błąd przeciwko porządnej pielęgnacji czupryny ...

2. Samodzielne farbowanie.

Jako wielka entuzjastka "zdrowego połysku" zawsze nakładałam farbę na całą długość włosów, zamiast najpierw na odrosty ... W ciągu pół roku (farbowałam włosy raz na cztery tygodnie) doprowadziłam do tego że końce stały się prawie ... bezbarwne, jakby wytrawione. I suche jak siano. Brawo ja!

3. Maski? Nie mam czasu!

Nawet najlepsza odżywka nie wzmocni włosów jak maska, trzymana pod ciepłym kompresem z ręcznika przez przynajmniej 20 minut raz, dwa razy w tygodniu. Teraz wiem że nie warto być włosowym leniem ...

A teraz czas na akcję - regenerację o której mam nadzieję, wypowiem się głębiej kiedy przyniesie jakieś pozytywne rezultaty. Chciałabym przede wszystkim z chemicznych farb przejść na ziołowe ... Może doradzicie mi coś w tej kwestii ?

Buziak, K.




niedziela, 26 stycznia 2014

Właśnie się polubiliśmy ...

Moim ulubieńcem w kwestii demakijażu oczu jest płyn Awokado z Bielendy, o którym już wielokrotnie wspominałam. Jednak przez ostatnie półtora miesiąca zachwycałam się także działaniem świetnego płynu do demakijażu oczu Garnier Essentials:


Na pewno widziałyście go na Rossmannowych półkach. Dla mnie okazał się kolejnym strzałem w dziesiątkę - świetnie domywa makijaż, także tusz wodoodporny, nie podrażnia okolic oczu, ma dużą pojemność (200 ml.), a cena nie należy do wygórowanych (około 12 zł.). Zmartwiłam się więc szczerze widząc go w towarzystwie plakietki "Cena na do widzenia". Jak widać, po zdenkowaniu jednej sztuki zrobiłam sobie małe zapasy. Polecam Wam wypróbować ten płyn póki jeszcze jest dostępny (teraz w cenie niepełnych 10 zł.). Tajemnicą lasu pozostają dla mnie decyzje firm kosmetycznych wycofujących swoje najlepsze produkty ... 

Na stronie Rossmanna wypatrzyłam następcę mojego błękitnego ulubieńca:



Opis na stronie informuje : "Ekspresowy demakijaż oczu 2 w 1 od Garniera, 125 ml. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu ze wzmacnijącym rzęsy ekstraktem z argininy. Skutecznie usuwa każdy typ makijażu, nawet wodoodporny . Produkt łagodny dla oczu, nieperfumowany, testowany okulistycznie."

Niestety pojemność jest mniejsza, natomiast cena to stale ok. 12 zł. Ciekawe jak to będzie ze wzmacnianiem rzęs. 

Napiszcie proszę czy i u Was niebieski zmywacz Garniera tak dobrze się sprawdzał. Czy wiecie może dlaczego zostanie wycofany, buuu ... ???

Buuu ... ziak.

K.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Isana i włosy czyli zawracanie głowy.

W ostatniej fotomieszance znalazło się zdjęcie włosozestawu z Isany który męczyłam przez ponad miesiąc. Jak łatwo wywnioskować z tytułu posta ów zestaw nie wzbudził mojego zachwytu. Dlaczego? Zapraszam na recenzję :).



1. Szampon do włosów rudych kosztował mnie około 5 zł (cena regularna to niecałe 8 zł.), opis działania kosmetyku skusił mnie obietnicą przedłużenia intensywności koloru (szampon zawiera koloryzujące pigmenty). Na obietnicy jednak się skończyło. Kolor na włosach utrzymuje się tak jak zwykle, po użyciu jakiegokolwiek innego szamponu. Co gorsza, regularne stosowanie tego myjadła spowodowało silne przesuszenie włosów i skóry głowy. Plusy? Jeden - szampon dobrze zmywa oleje. 


2. Odżywka odbudowująca do włosów bardzo zniszczonych z olejkiem arganowym i panthenolem ma za zadanie wygładzać, chronić końcówki, nadawać miękkości włosom bardzo zniszczonym. Co robi w moim przypadku? Umiarkowanie ułatwia rozczesywanie. Włosy nie były ani miękkie, ani szczególnie błyszczące. O regeneracji nie może być mowy. Jednym słowem - przeciętniak. Nawet cena nie stanowi atutu, bo za 8 zł. można kupić o wiele lepsze balsamy do włosów, chociażby Long Repair Nivea.


3. Na koniec produkt który zawiódł na całej linii - maska pt. "Preparat do intensywnej pielęgnacji włosów z wyciągiem z jedwabiu". Ów wyciąg w składzie znajdziemy hen, za lasem, bezpośrednio przed kompozycją zapachową. Rozczesanie włosów po zastosowaniu tego specyfiku regularnie przyprawiało mnie o napady szału - bez jedwabiu w sprayu ani rusz! Zupełna porażka.

Po około 6 tygodniach stosowania Isanowego zestawu poddaję się! Na początku sądziłam że przy regularnym stosowaniu kosmetyki ukażą swoje pozytywne oblicze, ale nie ma co czekać dłużej, trzeba się ratować ;). Włosy mam tak przesuszone że trudno spienić na nich szampon. Przestawiam się na Long Reapir i maskę cece, zobaczymy co będzie dalej, a Isanie mówię "PA!!!". "Kuracja regenerująca" okazała się po prostu zawracaniem głowy ...



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Najlepszy olejek do ciała - Babeczka subiektywnie #1.


Jako właścicielka naprawdę suchej skóry ciała oliwek zużywam całe litry. Używałam naprawdę różnych, od tych przeznaczonych dla dzieci, do olejków całkowicie naturalnych. I tylko do dwóch produktów zdarzyło mi się powrócić z prawdziwym, niesłabnącym entuzjazmem: mój numer jeden to Beautifying Oil TBS, a za nim szybkim kroczkiem pędzi znana już chyba wszystkim oliwka dla dzieci Hipp.

Dlaczego olejek TBS to mój niekwestionowany ulubieniec? 

1. Świetnie koi podrażnienia, także te spowodowane depilacją.
2. Wchłania się całkowicie, nie pozostawiając na skórze tłustego filmu. Po aplikacji wnika w skórę naprawdę szybko, ciało staje się delikatniejsze w dotyku, gładsze, nawilżone ale nie tłuste, brr ...!
3. Skóra po użyciu olejku wygląda lepiej, ładnie odbija światło.
4. Sprawdził się u mnie bardzo dobrze stosowany na dzień, po porannym prysznicu. Nie miałam żadnego problemu z wciągnięciem na siebie wąskich rurek czy też innych elementów garderoby ;P. Przy oliwce Hipp to się nie udaje, olejek jest zbyt tłusty, nie nadaje się do użycia "na szybko", kiedy zaraz po kąpieli chcemy się ubrać.
5. Nie klei się!
6. Sprawdza się także jako olejek do masażu.
7. Pięknie pachnie - zapach jest wyraźny, ale nie nachalny, "wyczuć" go można tylko w bliskim kontakcie ze skórą :).
8. Jest bardzo wydajny.

A do tego występuje w 11 zapachach :). Moje ulubione to satsuma i mango, mam teraz ochotę na zapach moringa, a oprócz tego możecie wybrać truskawkę, cytrynę, czekoladę, kokos, oliwkę, masło shea, masło kakaowe lub różowy grapefruit.

Warto także wspomnieć że do produkcji Beautifying Oil wykorzystano olej z pestek drzewa marula, pochodzący z fair trade.
Inne składniki to olej z orzechów kukui i migdała. W zależności od rodzaju olejku możecie się spodziewać dodatkowego składnika, np. w przypadku olejku mango będzie to olej z pestek mango.

Cena - około 50 zł. / 100 ml.

PS: Olejek stosuję wyłącznie na skórę ciała, do twarzy i włosów mam innych ulubieńców ;).

Jakie są Wasze ulubione olejki do pielęgnacji ciała? Napiszcie o nich, może znajdę dla siebie coś ciekawego do wypróbowania ?



piątek, 3 stycznia 2014

Fotomieszanka - grudzień 2013.

Uff... męczący był to miesiąc, stresujący, zabiegany ... Ale znalazł się czas na przyjemności ;). Oto grudzień 2013 w telegraficzno-fotkowym skrócie. Enjoy :)!


Nie, nie lubię fastfudów ;P. Tego tu posiłku o mało nie przypłaciłam życiem, błeee ...


Aktualnie testowani.


Łakomstwo to moje drugie imię. Te podejrzanie czarne serduszka to pyszne (naprawdę!) brownie.


Kotek też lubi barszczyk :))).


Akcent świąteczny numer 1. ;P


I akcent świąteczny numer 2 :).


Pieczenie nie mogło obyć się bez grzanego wina w zimowym kubeczku.


Jadę w górki ...


... a tam śniegu niet!


Za to był kominek :).

A to co poniżej znalazłam i pożyczam :). Podoba mi się ;).




A na koniec, dla wytrwałych ;) życzenia - życzę Wam prawdziwych przyjaciół, takich na zawsze, nie tylko na nowy rok 2014 ;).

Buziak :).