wtorek, 31 lipca 2012

Moje czytadła :) (1)




Ostatnio poszłam sobie do księgarni. Trafiłam na wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec (spisane przez jej męża) i przypomniała mi się jedna z wielu moich ulubionych książek: "Maria i Magdalena".

Nie wiem czy lubicie tzw. książki obyczajowe - ja uwielbiam! W historii nigdy nie interesowały mnie wielkopomne wydarzenia, ale codzienne życie zwykłych i niezwykłych ludzi.


"Maria i Magdalena" pokazuje przedwojenny świat w nietypowy, pełen humoru ale i refleksji sposób.

Znajdziecie tutaj opisy przeróżnych ludzkich charakterów (jedną z głównych postaci jest Maria Pawlikowska - Jasnorzewska, czyli Lilka, ukochana siostra Madzi) , rozrywek (wywoływanie duchów i "wieczór sardynek"), podróży (Rumunia i Turcja), miejsc (pracownia "tatki" Kossaka) a wszystko to okraszone niepowtarzalnym humorem Magdaleny S. 


Mnóstwa ciekawych rzeczy się dowiedziałam, uśmiałam się setnie, wzruszyłam wiele razy. Jeśli szukacie ciekawej i mądrej książki na wakacje - POLECAM :))).


Przeczytajcie!


http://www.taniaksiazka.pl/maria-i-magdalena-samozwaniec-magdalena-p-855.html?gclid=CICHyubUt7ECFUFO3wodoiQAdg

 - tutaj znalazłam książkę w cenie 20 zł, ja mam 2 tomy, ale to musi być to samo :).



niedziela, 29 lipca 2012

W stylu ...

... Mokobelle.



Hmmm, jak by tu zacząć? No dobra, zasadniczo nie lubię produktów " a la ...", "prawie jak ..." itp. Albo kupuję oryginał, albo nic. Ale tym razem zrobiłam inaczej - bo wzory Mokobelle są tak proste że właściwie każda bransoletka z koralików może być "w stylu Mokobelle". Ich bransoletki z paciorków bardzo mi się podobają, ale a to srebrny element nie taki, a to wielkość koralików, a to kolorek ... Wziąwszy pod uwagę ceny ich biżuterii - chciałabym żeby bransoletka za tyle forsy podobała mi się od początku do końca. Więc zdecydowałam się na DIY. A oto efekt:







Użyłam naturalnych kamieni i srebrnych elementów.

Podoba Wam się moja wersja bransoletek z koralików? Co w ogóle myślicie o takich DIY wzorowanych na drogich markach?

Miłej niedzieli!

Cupcake


sobota, 28 lipca 2012

Owocki, owocki ...

 ... za nie lubię The Body Shop!


          Nazbierałam tu cały koszyczek ;). Ponieważ te produkty szczególnie tanie nie są, kupuję je często "hurtowo", w promocji. Np. 3 żele pod prysznic w cenie 2, peeling za połowę ceny (koleżanka akurat kupowała masło do ciała), a zapasy mojej ulubionej cytryny zrobiłam w sierpniu ubiegłego roku, cała seria była przeceniona o 30 do 50 %. Moim faworytem jest mgiełka z wit. E ale o niej już było wcześniej, teraz pora na inne produkty.

         Kiedyś, dość przypadkowo kupiłam balsam z masłem shea (oczywiście w promocji, za 15 zł.!!!) TBC, na stoisku, w Arkadii chyba, Body Shop wchodził dopiero na polski rynek, balsam baardzo mi odpowiadał, więc przy każdej okazji wzbogacałam kolejnym produktem TBS swoją łazienkę.


Wypróbowałam już litry żeli pod prysznic: oliwkowy, mandarynkowy, cytrynowy, czekoladowy, różowy grapefruit, truskawka, moringa. Wszystkie pięknie pachniały i żaden nie przesuszył mi skóry. Aktualnie używam grapefruita i muszę Wam powiedzieć, że męczę go i męczę a końca nie widać - żele są naprawdę wydajne. Jeśli macie swój ulubiony zapach (sprawdzony, bo kiedy powąchałam "wisienkę" ... no, trzeba przed zakupem powąchać i już!) i jesteście pewne że się Wam nie znudzi, najlepiej opłaca się kupić największe opakowanie z pompką. Wystarcza naprawdę na dłuuugo.

          Regularnie też nabywam masła do ciała -  są świetne :). Dobrze się wchłaniają (mam skórę suchą), dobrze nawilżają, mają przyjemną, nie klejącą się konsystencję no i znowu ten zapach ... W zimie świetnie sprawdziła się u mnie czekolada :). Malutkie pudełka które można czasem dostać przy większych zakupach albo po prostu kupić noszę w torebce i używam jako kremu do rąk.



          Jedynym kosmetykiem do ciała którego już nie kupię jest peeling (ten w pudełku, w tubie jest OK). Skusiłam się pierwszy i ostatni raz. Drogie to, mało wydajne, zapach wydaje się mniej intensywny. A może trafił mi się jakiś pechowy ?! Próbowałyście?


          I pierwszy raz, tym roku, na lato kupiłam mgiełkę do ciała, wąchałam wytrwale wszystkie ale spodobał mi się jeden jedyny zapach: kwaśno - gorzki Mandarin & tangelo. Mgiełki można używać jako odświeżacza do pomieszczeń. Pachnie bardzo charakterystycznie, trochę jak dopiero obrany grapefriut. Mniam.


          Na koniec dwa produkty do ust, masło i balsam (który w sumie jest błyszczykiem).
Wolę masła, są bardziej uniwersalne (skórki!) i jak dla mnie mają jakiś przyjemniejszy, mniej chemiczny smak. Balsam jest "taki sobie". Jego plusem jest ładny odcień, ale lepi się niemiłosiernie. Przy maśle nie mam takiego problemu. Obydwa produkty są bardzo wydajne, ten fioletowy męczę od roku, a dopiero dokopuję się do dna.



Aha, ceny. Nie podaję konkretnych kwot, bo najczęściej w sklepach są różne promocje, tak jak mówiłam, a ceny na Allegro są jeszcze inne, najlepiej pójść i zbadać sytuację. No i polecam zaopatrywanie się w sklepach firmowych - właśnie tam nie przepłacicie, zawsze można też zapytać jakie oferty mają i coś sobie wybrać. Ja zakupy w TBS robię raczej rzadko, jakieś 3-4 razy w roku, bo w moim mieście niestety nie ma sklepu tej firmy, nad czym boleję. 

Lubicie TBS? Czy u Was też tak dobrze sprawdzają się masła i żele? A może macie swoich faworytów i coś mi polecicie?

Ja teraz czaję się na kolorówkę ... Może wiecie co warto wybrać?

Miłego dnia :).

Cupcake

piątek, 27 lipca 2012

"Malarskie" paznokcie ...



... dziś przedstawiam drugi kolor z Miss Sporty: intensywnie niebieski. Połączyłam go z fioletowym z malując plamy i smugi, ale będę szczera: miało zostać fioletowo, zaczęłam się miotać po zdjęciach do poprzedniego posta, lakier ładnie podsechł ale przygrzmociłam płytką w gazetę. I się odkleiło trochę ... A tam, myślę, machnę niebieskim, zobaczymy co to za odcień. No i tak impresjonistycznie (;P) mi wyszło że zrobiłam wszystkie paznokcie.





Jak Wam się podoba takie zdobienie?

Buźka :)

Cupcake


czwartek, 26 lipca 2012

Nowy lakier ...


... a nawet dwa. Miss Sporty , bo o nim mowa, miło mnie zaskoczył. Ma szeroki pędzel (jak Essie!), dość szybko wysycha, nie zostawia smug ani bąbli. Jak na lakier za cenę poniżej 10 zł. - rewelacja . Minusem jest natomiast mały wybór kolorów.



Oto moje paznokcie w fioletowej odsłonie. Taki letni kolorek, nigdy wcześniej podobnego nie miałam, zobaczymy czy się przyzwyczaję ;). Nabyłam jeszcze kolor niebieski, ale o tym w osobnym poście - jutro.




A pojutrze już weekend :P.

Podoba Wam się taki fiołkowy kolor ? Trzymajcie się :) i do jutra.

Cupcake

wtorek, 24 lipca 2012

Letnia biżuteria

Na szczęście lato ciągle trwa i zanim "wejdziemy" w jesienną modę pomyślałam że pokażę Wam moje ulubione bransoletki, kolczyki i takie tam ;) na lato. Wybrałam zdecydowanych ulubieńców. Wszystkie kobiety kochają biżuterię, co widać na zdjęciach ...




Natomiast panów nieco ten temat nuży ...


No dobra.
To może na początek kolczyki.


Kupione w ubiegłym roku w Parfois, na wyprzedaży. Kosztowały 10 czy 15 złotych. Bardzo je lubię i noszę też do pracy.


A te pochodzą z Orsay, kupiłam je na wiosnę. Śliczne, i kobiece, i retro, tylko z koralików na dole powoli odpryskuje emalia! Denerwuje mnie kiedy kolczyki za 25 zł. nie są w stanie przetrwać nawet jednego sezonu, w końcu nie rzucam nimi po ścianach. Ale wzór moim zdaniem śliczny.


A to ulubione motylki naszej kotki ;). Są wykonane z metalu, dużym plusem jest fakt że wzorek znajduje się z obu stron.


I piórka z ubiegłego roku, zdaje mi się że z "I am".

To może teraz bransoletki:).

Moją ulubioną jest srebrna bransoletka którą dostałam w prezencie od siostry, w zasadzie ma to być bransoletka do charmsów ale ja noszę ją solo. Do wszystkiego pasuje :))) Tu w wydaniu mocno hawajskim ;P.


A to tegoroczne nabytki ze Stradivariusa :).



Te gumeczki kupiłam jakoś w czerwcu, wyglądały mocno optymistycznie, zapłaciłam w sumie niemało, bo 25 zł. Ładne są, leciutkie i niezobowiązujące, ale jakość :( ... Mniej-więcej raz na 3-4 użycia jedna się rwie (pozbyłam się już w ten sposób kilku).

  Oczywiście Fika bardzo je lubi.


  I bransoletka kupiona w tym roku w H&M, kolczyki też. Spodobał mi się kolor metalu, wygląda jak różowe złoto, okazało się że ładnie wygląda na bardzo jasnej skórze, no to się skusiłam. W Lilou mają teraz srebro złocone na taki "pomarańczowy róż", ale bardzo się ucieszyłam że znalazłam sobie tańszy odpowiednik.




Jak widać, niezbyt często noszę pierścionki (z wyjątkiem obrączki) i ozdoby na szyję. A Wy, co nosicie najczęściej? Macie swoich letnich ulubieńców? Pozdrawiam cieplutko,

Cupcake.

niedziela, 22 lipca 2012

Sernik,


 ... moje ulubione danie ;). Przepis który tutaj znajdziecie jest wariacją mojego autorstwa, bazę stanowi przepis z baardzo starej książki kucharskiej. Ciasto jest ciężkie, słodkie ale pyszne, przy pieczeniu pachnie na cały dom i zdecydowanie polepsza humor :)))



Składniki:


Ciasto kruche : 15 dag. mąki (polecam tortową), 5 dag cukru pudru, około 125 g. masła ( w temperaturze pokojowej), żółtko.

Ser: 1 kg. zmielonego sera białego (ja kupuję gotowy), 40 dag. cukru pudru, 5 jajek, cytryna, rodzynki.


Wykonanie: 


Ciasto kruche: do miski wsypujemy mąkę i cukier puder, mieszamy, dodajemy masło pokrojone na małe kawałeczki, zagniatamy, dodajemy żółtko, zagniatamy. Jeśli ciasto nie chce się "lepić" dodajemy jeszcze trochę masła. Jeśli lepi się aż za dobrze, dosypujemy odrobinę mąki. 

Z ciasta formujemy kulkę i wkładamy na godzinę, dwie lub dłużej do zamrażarki.


Ser: do dużej miski wsypujemy cukier-puder, dodajemy żółtka, miksujemy aż powstanie kogel-mogel. Do masy dodajemy stopniowo ser, cały czas miksując. Na koniec dodajemy sok z cytryny i rodzynki, mieszamy.

Teraz odpalamy piekarnik, trzeba go nagrzać do 180 stopni, lepiej bez termoobiegu (u mnie strasznie pali).
W tak zwanym międzyczasie wyjmujemy naszą kulkę z ciasta, trzemy na tarce o dużych oczkach a starte ciasto ładujemy do blaszki (średnia wielkość). Wkładamy ciasto do piekarnika na około 10 minut, aż stanie się złotawe. Wyciągamy blaszkę z piekarnika, odstawiamy na bok.

Teraz białka - ubijamy je z odrobiną soli "na sztywno", dodajemy do masy serowej, mieszamy (niezbyt zamaszyście). Masę z białkami wylewamy na podpieczone kruche ciasto i do piekarnika z tym.

I już.

Teraz ciasto będzie się piekło przez 1,5 godz., zaglądamy do niego bo trzeba sprawdzić czy przypadkiem góra się nie przypala. Ja po godzinie zmniejszam temperaturę do 150 stopni, wtedy wychodzi super. Po upieczeniu sernik zostawiamy w piekarniku na około pół godziny. Wyjmujemy, odstawiamy, i czekamy aż porządnie ostygnie. Najlepiej smakuje dzień po upieczeniu :) mniam.

Nadciąga pożeracz rodzynek ...


:)

Do dekoracji użyłam cukru waniliowego i płatków migdałowych.

Skusicie się? Jeśli tak, napiszcie jak wrażenia.

Słodkiego poniedziałku!

Cupcake

piątek, 20 lipca 2012

Pastelowe szaleństwo ...

... na paznokciach.



Chciałam coś wesołego i świecącego :P, łatwego w wykonaniu ( precyzja to nie moja specjalność, nad czym boleję).

Wymyśliłam sobie taki wzorek, który łączy bardzo wakacyjne kolory i brokat, czyli składniki jakich zazwyczaj nie używamy w pracy ;) Do wykonania takich "sroczkowych" wzorków użyłam:

1. lakieru wybielającego alessandro (przybył do mnie w Glossy B.)
2. lakieru Revlon Peach Petal nr 029
3. lakieru Revlon Minted nr 028
4. lakieru Essie Lapiz of Luxury
5. białej farbki Inglot
6. lakieru Essie Mademoiselle
7. lakieru Nail Tek Halley's Comet - srebrny brokat, duże drobiny



Oczywiście kolory można sobie dobrać dowolnie :), myślę że ładnie wyglądałby taki "manicure" w odcieniach zieleni i srebra ...


Na początek pokryłam paznokcie jedną warstwą lakieru wybielającego.


Druga i trzecia warstwa to Revlon Peach Petal (ciężko oj ciężko się go nakłada ...)


Potem lakierem Revlon Minted "stemplowałam" płytki w niekoniecznie równe grochy.


To samo zrobiłam z Essie - Lapiz of ... - tylko tu do kropkowania użyłam wsuwki do włosów, bo lakier ma płaski pędzelek.


Potem nałożyłam białą farbką mazaje, coś na kształt owali.

Żeby trochę zneutralizować kolory i troszkę je przemieszać, na jeszcze wilgotne płytki nałożyłam jedną warstwę Mademoiselle, podsuszyłam chwilę i na koniec dałam drobinki, które na zdjęciu wyszły bardzo czarno :(.





Nawet fajnie to wygląda, na stopy rzuciłam miętowy i jestem gotowa na weekend.


Jeśli zastanawiacie się co można na siebie włożyć mając tak "wystrojone" pazury, to odpowiadam co lubię ja. Banał :) biała bokserka albo biały t-shirt + dżinsowy dół, najchętniej boyfriendy (no chyba że będzie upał). I już :) Co myślicie o takich  wzorkach disko-błysko ;)? Pozdrawiam weekendowo -

cupcake