wtorek, 30 kwietnia 2013

Piękna Fikaria

Fikaria, zwana też Fiką, Fikusem lub po prostu "Chodź" (jako kociak reagowała wyłącznie na to "imię" ;)) to  uparta, cudna kociczka Neva Masquerade. Rzadko udaje mi się zrobić jej zdjęcie, bo wiercipięta to straszna, porusza się z prędkością światła a śpi zazwyczaj w jednej ze swoich licznych "chałup". Lecz dziś skusił ją ciepły komputer ... Oto Fikaria vel Fraszka Shiobhan (pełne imię ;)). Ta dam!






Z Kotą mają bardzo trudne relacje. Miłość bez wzajemności - Fiku kocha i napastuje, Kota burczy, pchyka, ucieka i ... sika po kątach. Tak. Miłość (czasem także ta do zwierzaków ;)) wymaga poświęceń i sporych nakładów finansowych na chemię gospodarczą. Od pewnego czasu Fika mieszka z moją mamą, bo "w praniu" okazało się, że pokochała ją miłością szczerą, wierną, śpi z mamą (jeśli nie śpi w "chałupie"), je z mamą, pije z kubka mamy (naprawdę)!i chodzi za nią jak ... pies. Mieszkamy blisko siebie, więc jakoś to przeżyłam ...  Zazdrosna jestem, ale co zrobić ... Najważniejsze że oba kociaki są szczęśliwe :). 
 
A jak tam Wasze futra ;)?

Buziak, K.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Nowe wiosenne szminki: Revlon i Chanel ;)!

Po wczorajszym marudzeniu czas na post bardziej optymistyczny. Ale zanim zacznę, dziękuję Wam Kochane za wsparcie. :*! Czasem trzeba się wyżalić, pomarudzić, "przespać się" ze złym humorem i problemami, a następnego dnia jest lepiej, tak jak piszecie. Jeszcze raz dziękuję!

A teraz chciałabym Wam pokazać moje nowe wiosenne szminki w pięknych, delikatnych odcieniach różu: masełko z Revlona w popularnym odcieniu Sweet Tart oraz delikatną szminkę Chanel z serii Rouge Coco Shine nr 55 pt. "Romance" ( tak, Sephora znów przysłała kupon -20% - postanowili mnie wykończyć).



Obie szminki mają przyjemne dla oka opakowania, niestety Sweet Tart trudno jest otworzyć, zobaczcie na zdjęciu powyżej jak niewiele miejsca mają nasze palce żeby chcwycić pomadkę i przytrzymać ją przy otwieraniu. Oba opakowania robią "klik" :) dzięki czemu mamy pewność że kosmetyk został porządnie domnknięty.

A teraz słocze - tylko na dłoni :/. Tak jak już pisałam, mam awarię aparatową a naustne zdjęcia robione aparatem w telefonie słabo mi wychodzą ...
Różowa smuga na górze to Chanel, pod spodem Sweet Tart.


A jak z jakością? Muszę przyznać że Chanelka wygrywa. Mimo leciutkiej konsystencji kolor długo pozostaje na ustach, znika stopniowo - nie pozostawia poziomych "śladów" których nie cierpię. Pomadka nie podkreśla suchych skórek, mam nawet wrażenie że lekko nawilża usta. Szminka ma też piękny, choć bardzo delikatny różany zapach.

Masełko Revlon nie zapewnia mi niestety uczucia nawilżonych ust.Ttroszkę mniej nabłyszcza, ale nadaje kolor równie piękny co Chanel - tyle że róż jest w innym, mocniejszym, bardziej "fuksjowym" odcieniu. Pomadka potrafi też niestety podkreślić suche skórki, dlatego lubię nakładać masełko na cieniutką warstwę bazy lub balsamu. Sweet Tart nie pachnie, mimo zdecydowanie słodkiej nazwy pomadka jest niewzruszenie bezzapachowa ;).

Którą wolę? Obie ;). Używam ich zamiennie, z dużą przyjemnościa. Chanelka jest bardziej bezproblemowa, ale za to Revlon jest łagodniejszy dla kieszeni.


A Wy którą wolicie? 

Buziak, K.

Marudzenie ...


Nie kosmetycznie, nie zakupowo, odzieżowo, muzycznie czy książkowo. Dzisiaj marudowo. Takie tam pierdolety, ale jak mnie denerwują!!! W pracy się nie wyrabiam. Ciągle gubię wszystkie ważne papiery, sama do siebie nie mam już cierpliwości! Dom porasta kurzem i pleśnią. Mąż udaje że go nie ma. Twierdzi że zmywać nie musi, bo niczego nie brudzi (!!!). Na moją grzeczną prośbę "no to nie korzystaj z kuchni" reaguje oburzeniem. Wszędzie rozsypuje on też kawę i skarpetki, a także papierki po cukierkach. Utrzymuje że nie opłaca się ścielić łóżka (nie, mój M. nie ma lat 17, tylko 32).  Posprzątałam balkon, wyniosłam letnie meble, poduszki, kwiatki - zrozumiałe więc że od wczorajszego wieczora leje. Sama stawiałam na nogi nową kanapę więc znów pada mi kręgosłup. Przytyłam 2 kg przez swoje obżarstwo i nie mogę zrzucić. Najchętniej jadłabym tylko ciastka. Kości mi się odwapniły więc nie mogę chodzić w wąskich szpilkach które rok temu były na mnie dobre - stopa mi się "rozkłapała". Wydałam wszystkie pieniądze a do wypłaty jeszcze 4 dni. Nienawidzę sportu. Nienawidzę kostiumów kąpielowych i moich strasznych białych odnóży. Wirusy latają po rodzinie. Kota nasikał na świeżo uprane firanki. Fikus mnie obgryzła. W moim laptopie nie działa Internet. Popsułam aparat foto (kupiony w sierpniu!), od drugiego zgubiłam kabel, aparat w telefonie nie łapie ostrości. Mam dziurę w nodze (na stopie) i kuśtykam jak chory baran. Żelazko odmawia prasowania i wyje (tak, wyje!). Urwała się roleta w kuchennym oknie i nie ma chętnych do zakupienia i założenia nowej. Nie mam czasu pisać bloga i nie mam czasu zaglądać do Was tak często jak bym chciała. Od trzech dni pęka mi łeb i mając lat 33 nie mogę przeżyć bez garstki leków dziennie! 
No, to się poużalałam. Wybaczcie.

K.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Miał dziś być OPIk, jest Wibo Amethyst ;)

No nie pasowała mi czerwień do koncepcji stroju ;), no. Zdecydowałam się więc z moich wiosennych zbiorów wyciągnąć blogerski Wibo by Amethyst. Piękna fuksja, świetne krycie, i jak to z lakierami Wibo - świetna cena. Na zdjęciach widzicie jedną warstwę lakieru pokrytą topem z Golden Rose. Jak Wam się podoba ?






Buziak! K.

sobota, 20 kwietnia 2013

Kolorowo- lakierowo czyli wiosenno-letnie kolory lakierów by Cupcake :).

Ostatnio "nazbierało" mi się sporo wiosenno-letnich kolorków. Oto i one:




Moim zdaniem niekwestionowaną gwiazdą mojej małej kolekcji jest cudny "piasek" OPI. Essie skusił mnie soczystą czerwienią, blogerskie lakiery po prostu musiałam mieć :), Eveline wygląda jak cukierek, żółty jest taaaki słoneczny a kobalt kupiłam kiedy było jeszcze bardzo buro, szaro i ponuro - na poprawę humoru ;). Który z lakierów macie ochotę obejrzeć na pazurkach ?

Buziaki i miłej niedzieli!
K.

PS: Wybaczcie że nie będę od razu odpowiadać na komentarze i nowy post przygotuję pewnie około czwartku, wirusy w moim najbliższym otoczeniu szaleją i przybyło mi obowiązków, będzie brakować mi czasu na przyjemności przez najbliższe dni.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Zakupowo i wiosennie !

Pochodziłam ostatnio po sklepach, oj pochodziłam ... I nakupowałam, i miałam nawet wyrzuty sumienia ... Ale co tam, paczcie co wybrałam :)!


Postawiłam na myjadła, tego nigdy za wiele ...

Najpierw Rossmann i niezawodne żele Isana: figa z pomarańczą i obłędnie pachnący żelik o tajemniczej dla mnie nazwie, o zapachu kojarzącym mi się z ... kisielkiem :).


Potem Organique i pięknie pachnące kule do kąpieli: guava i pomarańcza. Kule mają właściwości nawilżające!


I coś specjalnego :)! Pianka czy też mus do mycia ciała, leciutka i pachnąca winogronami, mniam!


Oraz jedyny planowany: żel, a raczej mleczko pod prysznic Sephora. Pachnie jakoś tak "luksusowo" i ma konsystencję mleczka do ciała. Po zużyciu próbki byłam zachwycona, zobaczymy jak sprawdzi się przy codziennym stosowaniu.


I olejek do kominka Pachnącej Szafy. W domu zdegustowana odkryłam że olejek to jest tylko z nazwy, zakupiłam jakiś płyn chemiczny, fuj. Zużyję ale po kolejny specyfik kominkowy udam się do apteki. I przeczytam etykietę przed zakupem ;).

Znacie, lubicie? Skusiłam Was ? ;)

Buziak, K.

środa, 17 kwietnia 2013

Będzie recenzowanie ... Vichy Lift Activ


   Jakiś czas temu, dzięki uprzejmości apteki i-apteka.pl otrzymałam do przetestowania wybrany dla mnie przeciwstarzeniowy minizestaw kosmetyków Vichy z serii Lift Activ. Kosmetyki jak najbardziej odpowiadają mojemu aktualnemu zapotrzebowaniu i zamierzam przystąpić do testów za jakieś 8-9 tygodni, kiedy zakończę swój obecny program pielęgnacyjny ;). Moim celem będzie ... profilaktyka przeciwzmarszczkowa i choć minimalne ujędrnienie skóry twarzy i szyi. Poczekamy, zobaczymy ... A póki co, oto mój minizestaw:



      1. Lift Activ - krem przeciwzmarszczkowy i ujędrniający do skóry normalnej i mieszanej :

(Informacje ze strony producenta ) 

DLA KOGO? Dla kobiet powyżej 40 lat o cerze normalnej i mieszanej, które szukają pełnego działania przeciwko najgłębszym zmarszczkom, a także chcą zwalczać starzenie się struktury ich skóry.   

           2. Lift Activ nuit - krem na noc :

DLA KOGO? Dla kobiet powyżej 40 roku życia, które wymagają pełnego działania przeciwdziałającego nawet najgłębszym zmarszczkom, zwalczającego utratę jędrności i starzenie się struktury skóry. Kompletny przeciwzmarszczkowy zabieg na noc, przywracający jędrność z długotrwałym efektem liftingu.


+ dwie próbki: serum liftingującego oraz podkładu.

Do tego woda termalna w wygodnej pojemności 50 ml. - idealna do torebki :).

Ciekawe:  Vichy zidentyfikowało Ramnozę – składnik aktywny pochodzenia roślinnego, który zastosowany w 5% stężeniu pobudza aktywność skóry właściwej.


Kosmetyki ( oprócz wody termalnej, rzecz jasna) są przeznaczone do skóry nieco starszej niż moja ;), ale nie ukrywam że z przyjemnością zafunduję sobie kurację  tymi specyfikami. Kremy mają po 15 mililitrów, myślę że taka ilość spokojnie wystarczy na 3-4 tygodnie regularnego stosowania. Co do serum - zapewne trudno będzie mi się wypowiedzieć o rezultatach stosowania tego kosmetyku po zużyciu niewielkiej próbki zawierającej 1,5 ml. produktu, ale sprawdzę przynajmniej czy mnie nie uczula. Ciekawa za to jestem podkładu i myślę że za zużywanie tegoż wezmę się już za kilka dni ;).
Moja siostra otrzymała identyczny zestaw przy okazji większych zakupów w aptece stacjonarnej ( nabyła m.in. serum przeznaczone do okolic oczu i rzęs Liftactiv ) więc recenzja będzie podwójna. A ponieważ jak już kiedyś pisałam mamy z sis zupełnie różne oczekiwania względem kosmetyków i na co innego zwracamy uwagę, mam nadzieję że nasza wspólna recenzja będzie też  "pełniejsza" ;).

Macie swoich ulubieńców z Vichy czy uważacie że nie warto wydawać forsy na ich kosmetyki? Czekam na Wasze opinie!

Buziak, K.






poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Natura Siberica - mój superhero balsam anti-age :)

Na początek - przepraszam za tak długą nieobecność w blogowym świecie. Szlag trafił najpierw aparat, a potem mnie. Sprzęt nie ma jeszcze pół roku, a ja już zdołałam zepsuć gniazdo do USB. A potem uległam chorobie. Ale nic, powracam! Dziś obiecana już dawno temu recenzja balsamu do ciała Natura Siberica. Oto i on :) :


Balsam kupiłam z czystej ciekawości - szukałam specyfiku antycellulitowego któy nie sprawi że dostanę pokrzywki na całym ciele, lub będę miała ochotę zrzucić skórę niczym wąż i kolejne 10 lat spędzić w zimnej wodzie.

Postawiłam więc na preparat naturalny. Na tubie widnieje informacja że jest to balsam o działaniu przede wszystkim przeciwstarzeniowym (juhu!), natomiast etykieta informuje nas że jest to także balsam antycellulitowy.

Etykieta w ogóle ważną rzeczą jest (ach, ten Stenders ...) i dzięki niej możemy dowiedzieć się że:
  • kosmetyk to gęsty olej - w postaci balsamu - na bazie wosku pszczelego i ośmiu naturalnych olejków eterycznych
  • pomaga zwalczyć cellulit, nawilża i odżywia skórę, likwiduje drobne zmarszczki (dekold!), poprawia krwioobieg, likwiduje obrzęki
  • aktywne substancje balsamu to olej z jodły syberyjskiej (działanie "odmładzające"), olej z rokitnika ałtajskiego (antyoksydant, działanie ochronne) i maliny moroszki (antyoksydant, działanie ochronne), wyciąg z szałwi (odżywienie) , dzikiej róży (tonizacja), syberyjskiego lnu (działanie przeciwzapalne) i cytryńca (wysoka zawartość wit. C - "wzmocnienie" skóry).

Początek składu to: woda, masło kakaowe, kilka nazw bliżej mi nieznanych, wosk pszczeli, potem długa lista wyciągów roślinnych/ olei, a na końcu substancja zapachowa i inne dobiazgi. Tak czy siak, jakieś 2/3 składu to wyciągi roślinne plus wosk pszczeli i masło kakaowe. Moim zdaniem - jest dobrze, co?



Działanie - po pierwsze szybko zaobserwowałam i odczułam wyraźny wzrost nawilżenia. Potem skóra stała się bardziej "zbita" i gładsza. Po dwóch-trzech tygodniach skóra wygładziła się i generalnie moje dotknięte cellulitem okolice wyglądały lepiej. Kolor skóry ujednolicił się ,skóra wyglądała zdrowiej. Dlaczego piszę w czasie przeszłym? Ponieważ w ramach denkowania zużywałam ostatnio zwykły nawilżający balsam i niestety wygląd skóry na udach wrócił do stanu "sprzed kuracji". 
Tak czy inaczej, balsam Natura Siberica został moim ulubieńcem w pielęgnacji ciała. Stotowany regularnie zauważalnie i odczuwalnie poprawia kondycję skóry. Nie zlikwiduje cellulitu (który balsam to zrobi ?), ale spełnia obietnice producenta: nawilża, odżywia, pomaga likwidować cellulit (gdyby jeszcze chciało się poćwiczyć ...), pomaga pozbyć się obrzęków. Z przyjemnością rozpoczynam stosowanie drugiej tuby i na pewno kupię kolejną :). Aha - zapach i konsystencja! Zapach jest przyjemny, ziołowo-roślinny, nienarzucający się. Konsystencja - bardzo gęsta i zbita, ale świetnie rozprowadza się na skórze i szybko w nią wnika.


Dla kogo? Polecam kosmetyk zwolenniczkom naturalnej pielęgnacji, tym, które mają problem ze skórą wiotczejącą i suchą, ze skłonnością do obrzęków i wodnego cellulitu.

Cena balsamu: ok 25 zł/ 200 ml.

A może Wy macie jakieś swoje odkrycia z kategorii "pogromca cellulitu"? Chętnie wypróbuję ;).

Buziaki,
K.




niedziela, 7 kwietnia 2013

Wibo - nowy tusz :).

Zobaczyłam go w R. i oczywiście musiałam zbadać. Zachęciły mnie do tego zarówno pozytywne doświadczenia z różową i zieloną wersją, jak i miła dla portfela cena - jak zwykle w przypadku tuszy Wibo - ok. 10 zł.





Tusz ma za zadanie pogrubić i unieść nasze rzęsy. Co do efektu uniesienia - jest delikatny, przy czym moje rzęsy naturalnie troszkę się podwijają, ale fakt faktem - tusz pomaga osiągnąć efekt "otwartego oka".  Pogrubienie - jest, owszem, ale nieprzesadne - dla mnie to zaleta. Nie lubię tuszy które z rzęs robią grube czarne wąsy ;P. Kosmetyk świetnie się sprawdza także jeśli chodzi o trwałość - nie osypuje się. Minusy - może odbijać się na górnej powiece i lekko sklejać rzęsy. Nie jest to tusz idealny, ale zdecydowanie go lubię. Używany umiejętnie daje bardzo ładny efekt naturalnie, lecz widocznie podkreślonego oka i jest naprawdę trwały. Zdecydowanie jestem zadowolona z zakupu :). Próbowałyście już? Jak wrażenia?

Buziak, K.

piątek, 5 kwietnia 2013

Chrupiąca sałatka z kurczakiem - pycha!

Dziś przedstawiam przepis na szybką i pyszną sałatkę którą bardzo lubię i ja, i moja rodzina.






Czego potrzebujemy?
  • ugotowanej podwójnej piersi kurczaka
  • selera naciowego
  • 10-15 dag orzechów włoskich (łuskanych) - ważne żeby nie były gorzkie, najlepiej u mnie sprawdziły się orzechy z Bakalland
  • puszki kukurydzy
  • puszki ananasa
  • majonezu/śmietany/ jogurtu naturalnego
  • soli/ pieprzu
  • natki pietruszki i rodzynek - do dekoracji
Składnik które dają się pokroić - kroimy ;), kukurydzę odsączamy z zalewy, orzechy łamiemy na mniejsze kawałki, mieszamy. Przygotowujemy sos: może być majonez solo, lub majonez zmieszny ze śmietaną/ jogurtem. Dodajemy sól i pieprz do smaku, sos mieszamy z sałatką, odstawiamy na 15 min., przed podaniem dekorujemy niewielką ilością rodzynek i natką pietruszki :).

Mówię Wam, pychota :). Smacznego!

Buziak,

K.


czwartek, 4 kwietnia 2013

Bransoletka Missiu

Już od dłuższego czasu zwracałam uwagę na te "plecionki". Urocze, niezobowiązujące, leciutkie :). W końcu zebrałam się i złożyłam zamówienie. I jestem bardzo zadowolona :). 





Bransoletkę zamówiłam razy dwa, dla siebie i sis :). Podobają mi się też koniczynki, kwiatki ... Ładne i proste. Zamierzam nosić swoją "koronkę" w towarzystwie innych bransoletek, widzi mi się zwłaszcza w połączeniu z zieloną bransoletką ze srebrem którą zrobiłam sama, a co :). Zieloną możecie obejrzeć tutaj. Lubicie tego typu głupotki ;) ? Czy może gustujecie raczej w klasycznej, eleganckiej biżuterii? 

K.

środa, 3 kwietnia 2013

Cupcake przedstawia ... Blistex Lip Brillance

Kochane! Dzisiaj przychodzę do Was z opisem i moją subiektywną opinią na temat niezbędnego nam wszystkim produktu do ust, czyli pomadki ochronnej w sztyfcie.


Blistex Lip Brillance zobaczyłam w Rossmannie kilka tygodni temu. Produkt oznaczony był jako nowość, a że akurat poszukiwałam porządnego sztyftu do ust poczyniłam szybkie zakupy. Sztyft kosztował około 10 zł. ( 3, 7 g.) Dobre pomadki ochronne można znaleźć i w niższych cenach, mnie jednak skusił właśnie Blistex. Dlaczego?

  • używam od dłuższego czasu balsamu Blistex w "słoiczku" który świetnie goi spierzchnięte usta, nawilża je i wygładza;
  • Blistex w sztyfcie oferuje nam coś więcej niż tylko ochronę ( a propos, ma SPF 15), a mianowicie "nadaje ustom pełniejszy, zmysłowy wygląd (...), podkreśla kontur ust, nadając im subtelny połysk i blask, zawiera przeciwutleniacze (...), które pomagają zachować młody wygląd skóry ust".


Co do przeciwutleniaczy, mogę mieć tylko nadzieję że robią co trzeba. Faktem natomiast jest że balsam ładnie prezentuje się na ustach, delikatnie je podkreśla, zgadzam się z tym "subtelnym połyskiem" :). Co więcej, ma przyjemny, słodkawy, trochę miętowy, trochę owocowy smak (co w porównaniu ze "smakiem" balsamu Eveline zdecydowanie robi miłe wrażenie). Na ustach pozostaje dość długo, nie jest lepki i nie "wylewa" się poza kontur ust. Nie łamie się, nie mięknie, ma wygodne plastikowe opakowanie które, póki co, nie pękło (a noszę pomadkę w kieszeni, luzem w torbie, itd.). Jestem naprawdę zadowolona z mojego Blistexowego wyboru. 


Czas na skład. Ciekawa jestem, jak go ocenicie fachowym okiem:

Paraffinum Liquidum, Hydrogenated Polyisobutene, Phenyl Trimethicone, Petrolatum, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cera Microcrystallina, Paraffin, Ozokerite, Pentaerythriryl Tetraethylhexanoate, Polybutene, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Benzophenone-3, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Dimethicone, Polyethylene, Aroma, Arachidyl Alcohol, PPG-5-Ceteth-20, Ethylhexyl Palmitate, Isostearoyl Hydrolyzed Silk, Behenyl Alcohol, Arachidyl Glucoside, Phenoxyethanol , Benzyl Benzoate, Panthenyl Ethyl Ether, Amyl Cinnamal, Tocopheryl Acetate, Saccharin, Silica Dimethyl Silylate, Hexyl Cinnamal, Butylene Glycol, Linalool, Sodium Hyaluronate, CI 77019,, CI 73360, CI 77891, CI 77491. Zawiera Oxybenzone.

Czekam na Wasze opinie - jakiech balsamów do ust najczęściej używacie, co myślicie o składzie Blistexu?

K.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Marzec - denko :)!

"Wykończyłam" w tym miesiącu sporo kosmetyków, jeśli chcecie wiedzieć co moim zdaniem warto wypróbować, a czego się wystrzegać - zapraszam :)!



Pod prysznic i do kąpieli: 

  • morelowy czy też brzoskwiniowy (???) płyn do kąpieli i pod prysznic Johnson's Baby - przebój :). Pachnie pięknie, daje kremową, gęstą pianę, nie wysusza skóry. Minus - cena. Przy moim tempie zużywania kapielowych dodatków 20 zł. za butelkę płynu to sporo. Mimo tego - kupię kolejną butlę :). Dlaczego? Zapach kosmetyku działał na mnie rozweselająco, taki specyfik w środku wiośnianej zimy/ zimowej wiosny na pewno mi się przyda.
  • Original Source - wersja malinowa - wszystkie znamy te płyny i żele pod prysznic. To moja kolejna butla, a następna czeka już w kolejce :).
  • Green Pharmacy - wersja z bergamotką i limonką - prezent od Basi :***. Uwielbiam i już. Na pewno kupię kolejną butelkę.




  • żel pod prysznic Kamill - cytrynowy. Pierwsze wrażenie było wręcz oszałamiające ;), mój nos wyczuł aromat cytrynowej bezy!!! Niestety okazało się że przy bliższym poznaniu zapaszek zalatuje chemią (Domestos??? :/). Nie kupię już.



  • świetne, świetne, świetne - porzeczkowy żel pod prysznic o którym wspominałam już dwukrotnie, a do kompletu sól do kąpieli o tym samym zapachu. Cena jest przystępna - każdy kosmetyk kosztuje 13 zł. Zapach jest ... no musicie same spróbować! :) Ja zamierzam wypróbować także inne wersje zapachowe (ananas bardzo mi się spodobał :)).



  • zwykle nie wygłupiam się z pokazywaniem Wam mydeł, ale akurat te dwa to moi ulubieńcy :). Pięknie pachnące malinowym syropkiem mydło Balea oraz mydełko Isana - słodko pachnące miodem. Fajne :).



  • ciągle używana przeze mnie dwufaza Bielendy w wersji Avocado. Tym razem aż dwie butle - w zużywaniu zapasów pomaga mi niezawodna Sis :).
  • kremowa emulsja do demakijażu/ zmywania twarzy, z nagietkiem - Alverde - nie zachwyciła mnie. Powiem więcej - z ulgą się z nią rozstałam. Mam wrażenie że bardziej zaszkodziła mojej cerze niż jej pomogła. 

Pielęgnacja i zdzieranie :)





  • Organique - peeling kawowy - uwielbiam! Pobudzający zapach, porządne zdzieranie, nawilżenie skóry. Polecam - jest wiele wersji zapachowych, można wybrać mniejsze lub większe opakowanie.
  • Organique - kolejne masełko do ciała (nabyłam pół opakowania, żeby nie było że zużywam miesięcznie tony maseł ;)), tym razem o zapachu zielonej herbaty. Bardzo tłuste i treściwe, świetnie nawilża suchą skórę. Polecam do stosowania na noc, na dzień jest moim zdaniem zdecydowanie zbyt ciężkie.



  • pamiątka ze świetnego blogerskiego spotkania i fantastycznych warsztatów z ECOSPA - maseczka oczyszczająca z glinką Ghassoul. Szczerze mówiąc, maska mnie nie zachwyciła. Ot, glinkowa maseczka z niewielkimi drobinkami. Zużyłam ją trochę "na siłę", końcówkę wykorzystując jako peeling do skóry pleców i dekoltu - w tej roli sprawdziłą się znakomicie. Nie planuję zakupu.
  • peeling solny do dłoni Cztery Pory Roku - świetny i niedrogi produkt. Niestety, muszę od niego odpocząć ponieważ wykończyło mnie jego opakowanie ... Firma  powinna pomyśleć o zmianie!!!
  • Natura Siberica - balsam do ciała anti-aging o działaniu antycellulitowym - PRZEBÓJ :))). Będzie osobna, porządna recenzja bo balsam na to zasługuje :)! Kolejna tuba w użyciu ;).



  • zmywacze w płatkach - lubię, niezależnie od firmy, i na pewno kupię ponownie. Nie przesuszają skórek!



  • najlepsza, moim zdaniem, woda termalna na rynku - Uriage. Kolejna sztuka już w użyciu ;).



  • Eveline Extra Soft Bio - balsam do ust: bubel bubel bubel! nie mogę się przekonać żeby używać go choćby do skórek - właściwie pełny produkt ląduje w koszu :(.


Kolorówka i akcesoria





  • tusz Lash Blast Volume firmy Covergirl - świetny tusz! Na pewno do niego wrócę, w końcu poczyniłam już pierwsze kroki na e-bayu ;)!
  • szminka Rimmel w słynnym kolorze Airy Fairy - i tutaj minusik dla mnie. Szminka świetna, ale oszczędzałam ją - szkoda mi było, chyba zdurniałam. No i teraz rzecz jasna, po dłuższym czasie "oszczędzania" nadaje się tylko do kosza, wrrr.
  • mój pierwszy pędzel do różu tajemniczej firmy Contour ;). Fajny był, ale włosie już z niego wyłazi ...


Saszetki, próbki i miniaturki 





  • płatki kolagenowe Marion - ciągle w fazie testów ;)
  • płatki pod oczy Dermo pharma - zamierzam kupić koleją parę, polubiłam je.
  • maseczka M. de Jeunesse Peel Off Passion - dla mnie się nie nadaje, wywołała na mym obliczu czerwoność plamistą, fuj.
  • oczyszczająca maseczka Dax C. - Planet Essence - dobra, ale bez rewelacji, znam lepsze ;) - nie kupię już.
  • Pat and Rub - peeling stymulujący do ciała z rozmarynem i cytryną - cudo! Mini słoiczek gdzieś mi zaginął, musicie mi uwierzyć na słowo że spróbowałam ;). Był po prostu świetny, nawilżał skórę, świetnie złuszczał, pięknie pachniał - tylko ta cena ... (ja swoją miniaturkę dostałam w GB).
  •  z próbek na uwagę zasługuje krem pod prysznic Sephory - ochhh, jaki fajny : gęsty, pachnący ... Może się skuszę ...


Bonus - denko M.


Zwiedziłam ostatnio "gabinet" mojego M. Ujrzałam tam, równiutko na półce ustawione, cztery puste tubki po kremach do rąk. Być może mój M. też próbuje sił w projekcie denko ;). Zapytany o to który krem był najlepszy odpowiedział :" Yyyy, no wiesz ... ten co mi dałaś ... yyy ... żółty? pachniał i się wchłaniał, ręce mi się nie lepiły ...". Tak więc zgaduję że mój M. rekomenduje Wam w ten sposób krem do rąk z miodem z Avonu. Ale nie potrafił odpowiedzieć na pytanie po jaką cholerę zbiera puste tubki ;P. 




Co znacie? Na co macie ochotę? 


Buziak, K.